Jest radość...jest bliskość...
Komentarze: 0
Udało mi się spojrzeniem ciepłym odczarować mgłę w przejrzystość atomów powietrza. Że widząc moją uczciwą dziś postać, chmury, z ociąganiem bo z ociąganiem, ale rozpierzchły się w końcu w ciepłe plamy na błękicie. Oddały ludiom, należne nam słońce, z jego jasnością, która buduje w nas szczerość, chęć , siłę i spontaniczność w dobra geście, a potem w systematycznej codzienności. Teraz jeszcze podgrzewam atmosferę, długimi i namiętnymi pocałunkami z filiżanką kawy. Niepewne siebie słońce dojrzy mnie i zrozumie, że go pożądamy, jak się pragnie szczerego przyjaciela, jak się wierzy w anioła stróża, no i zostanie z nami kilka dni, strojąc Śląsk w jasność, ciepło, a nas wyposażając w moc swojej ożywczej energii. Dziwne, ale tu przyszła mi na myśl, a nawet zapachniała ożywczość żywicy sosny, której lasy stanowią pożądane zdroje w różnych schorzeniach, a na pewno są balsamem dla duszy sponiewieranej życiem. Żywica sosny odpowiednio wkomponowana i skomponowana tworzy też proch strzelniczy. Dziwne te myśli, do czego zmierzają, więc powrócę do komponowania nas z zórz słonecznych, w taką mieszankę, która wystrzeli nas ku nam ludziom kulą bezinteresowności, w dobrym czynie, inspiracją przez słowo, przez uśmiech posłany bezszelestnie jednak, a w nim myśl, która nie jątrzy ran, a je goi i stwarza zdroju klimat. W nim zaś rany już się nie rodzą, bo nikt nie ma narzędzi i nie chce i nie zna . W dłoniach ma tylko pyłki kwiatów, machać umie tylko jak motyl, by unieść i by nacieszyć lotnością. Jeszcze tymi dłońmi głaszcze kwiaty, błogosławi im, kiedy podlewa je nawozem ,sercem, wodą i szeptem. Potem powraca do człowieka, którego zna tylko z dobrego i sam jest jemu tylko dobrem i przytula go.
Dodaj komentarz