sty 07 2016

Wszystko w jednym słowie...


Komentarze: 0

Kiedy wychodziłam za niego za mąż, dop­rawdy, kochałam tyl­ko je­go. A te­raz on wy­maga, żebym kochała także je­go gu­ziki, oczy­wiście te oder­wa­ne! I do­leg­li­wości żołądka! I dru­gie śniada­nia, o których szy­kowa­niu zaw­sze za­pomi­nam zu­pełnie nie­chcący! Wczo­raj przyszedł do mnie z gu­zikiem od ma­rynar­ki. Gu­zik miał w ręku, ro­zumiesz? I ja mu po­wie­działam, żeby poszedł do ba­buni. I się wściekł. Mówi, że on nie ożenił się z ba­bunią, tyl­ko ze mną! Że to chy­ba rzeczy­wiście była po­myłka, bo ba­bunia bar­dziej dba o niego niż ja! Że on też ma am­bicję, i nie będzie la­tał z by­le gu­zikiem do ba­buni wte­dy, kiedy ja mogłabym przyszyć ten gu­zik bez żad­ne­go ga­dania! Naj­gor­sze jest to, że ma rację. Kiedy się wychodzi za mąż, trze­ba kochać gu­ziki swe­go męża i je­go żołądek. Z całą pew­nością - trze­ba! I ja na pew­no kochałabym to wszys­tko, gdy­bym nie pokręciła za­raz na początku. A ja pokręciłam, bo jak się ma dziewiętnaście lat, to człowiek nie myśli o gu­zikach i żołądku, bo wca­le nie wie, że to się mieści pod jed­nym słowem - miłość.

carrie   
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz