Archiwum styczeń 2016, strona 1


sty 08 2016 Chciałam być marze­niem... Nie będzie...
Komentarze (0)

W snach bo­so stąpać po soczys­tej ziele­ni traw. Od­poczy­wać pod rozłożys­tym cieniem drze­wa i w dłonie łapać pro­mienie słońca. Chciałam być uśmie­chem. Po­jawiać się by przy­nosić uko­jenie i ra­dość. Wy­rażać zachwyt wej­rze­niem w piękno kocha­nego człowieka, a przy tym ru­mienić lek­ko po­liczki. Cie­szyć.
Chciałam być wiosen­nym deszczem. Chciałam być płomieniem. Mo­tylem. Skraw­kiem ko­ca i ciepłą cze­koladą w ulu­bionym kub­ku. Je­sienią i os­tatnim jej liściem. Smut­kiem i pier­wszą łzą. Chciałam być dla in­nych... Ale za­pom­niałam o so­bie.

carrie   
sty 08 2016 Szko­da że to niereal­ne...
Komentarze (0)

Cza­sami pragnę rzu­cić wszys­tko i iść przed siebie, Iść i nie mar­twić sie niczym, spać tam gdzie mnie dzień zap­ro­wadzi.
Nie oglądać sie za siebie tyl­ko mar­twić się tym co jest tu i te­raz. Sta­wiać czoła prze­ciw­nością lo­su i iść da­lej.
Chciałbym dać po­nieść sie przy­godzie, ta­kiej którą bym za­pamiętał do końca życia...
I tak iść z przy­jacielem i cie­szyć sie chwilą. A na ple­cach gi­tara a w głowie po­zytyw­ne myśli że jut­ro spot­ka cię coś niesa­mowi­tego...

carrie   
sty 08 2016 Wiosno...czy to ty?
Komentarze (0)

Wielki, bury kocur z trudem przebija się przez zaspy śniegu, z wysiłkiem odrywa swoją zmrożoną męskość od lodu, krzycząc w niebogłosy:
        - No kur... gdzie? Pytam was, gdzie ta pier... wiosna? Co za pokręcony kraj! Gdzie dziewczyny, przebiśniegi, świergolenie skowronków? No choćby ćwierkanie wróbli, choćby krakanie wron. Gdzie to, kur..., jest?  A odwilż kiedy przyjdzie? Śnieg z nieba sypie jakby ich tam w górze, wszystkich pogięło!
Stojący niedaleko ludzie, słuchając tych kocich wrzasków komentują: - Słyszysz jak sie drze? Wiosna idzie. Kotów nie oszukasz.

carrie   
sty 07 2016 Daw­niej… Co to były za cza­sy! A dziś?...
Komentarze (0)

Były królew­ny, z od­da­nym króle­wiczem, który wca­le nie kręcił z po­kojówką. Zła królo­wa, podzielająca los pizzy na gru­bym cieście. Żabom nie ro­biło się sek­cji, tyl­ko całowało w czoło. W tros­ce o śro­dowis­ko podróżowało się dy­nią. Nikt nie uz­na­wał za po­dej­rza­ne, że 7-miu fa­cetów mie­szka ra­zem. To­leran­cyjnie, przym­rużało się oko, na wil­ka który dmuchał świn­ki. La­tało się na miot­le, nie z miotłą. Głupo­ta była ka­rana błotem, spryt skrzy­niami diamentów, nig­dy od­wrot­nie. Wszys­tko co ab­surdal­ne było doz­wo­lone, a wszys­tko co in­ne, piękne.

carrie   
sty 07 2016 Mój chaos...
Komentarze (0)

Zagubione drogi , poplątane ścieżki kłamstw . Przeszłość boleśnie ostrzy pazury na otwartych ranach duszy . Spowite we mgle niedopowiedzenia , popękane ogniwa w rozsypanym różańcu dni . Wewnętrzna muzyka to nie marsz Mendelssohna  , to tylko kastaniety uderzają o siebie z głuchym dzwiękiem pustki .  Surmy nie wzywają już do boju  a tam tamy umilkły zawstydzone swą bezradnością ,  nie potrafią już odszukać pierwotnej treści tej jedynej ,  najważniejszej wiadomości . Muzyka świata w oddali gra swoją własną pieśń , której nasze ogłuszone orkiestrą codziennego bólu uszy już nie słyszą . Gdzie jesteś teraz pierwotna melodio mego serca ? Dręczysz mnie kakofonią jazgotu niepotrzebnie wibrując w dolinach mego ja . Balansując na pięciolinii  życia jestem tylko interwałem pomiędzy nutami , które gładko suną pod palcami nieznanego muzyka . Stoję w ciszy na skraju tajemniczego ogrodu i słucham tylko jednej melodii.

carrie   
sty 07 2016 Dorosłość...
Komentarze (0)

Nad­szedł czas, w którym mo­je ko­leżan­ki mają mężów.
Nad­szedł czas, w którym mo­je ko­leżan­ki mają dzieci.
Nad­szedł czas, w którym mo­je ko­leżan­ki stały się żona­mi i matkami...
Nad­szedł czas, w którym mo­je ko­leżan­ki chodzą do pracy.
A w wol­nym cza­sie... hm, one już nie mają wol­ne­go czasu...
Nad­szedł czas, w którym mo­je ko­leżan­ki są dorosłe.
Boję się, że kiedyś i mnie to spotka.

carrie   
sty 07 2016 W teatrze życia człowiek uczy się świadomie...
Komentarze (0)

Treść oparta na wiecznym, subtelnym lub ordynarnym, …oszukiwaniu samego siebie

Gra…Gramy wszystkim…Gramy ze wszystkim…Gramy w życiu…Gramy życiem…Gra…Żyjemy nadzieją, oczekiwaniem na wygraną, a potem przegrywamy…I gramy znowu…Gra…Gramy w relacjach z innymi ludźmi…Gramy z własnymi słabościami…Gramy kogoś innego…Wokoł nas wciąż toczy sie gra…Wszystko ukryte jest pod milionami pozbawionych sensu słów…Gramy…Zakładamy maski…Takie jest życie…Zmieniamy „maski”, aby dostosować się do sytuacji…

carrie   
sty 07 2016 Ograniczenia...
Komentarze (0)

Dopóki nie poz­wolę so­bie na złama­nie og­ra­niczeń, których tak kur­czo­wo się trzy­mam. Wiem, że nig­dy nie do­wiem się ja­ki smak ma praw­dzi­we życie zapląta­ne o je­den z tych pięknych po­ranków, gdzie na­wet trzy­mając w dłoniach ku­bek gorącej ka­wy poczuję napływ dzi­kiej ra­dości na cały dzień. Jed­nocześnie narzu­cając na siebie ulu­biony biały żakiet i pod­kreślając szminką us­ta tuż przed wyjściem do ludzi spoj­rzę przez ra­mie w lus­tro i uśmie­chnę się wi­tając silną przed sobą ko­bietę, która pot­ra­fi za­mienić męskie spoj­rze­nie w prag­nienie na coś więcej. Wierząc, że słod­ki flirt jest wy­razem te­go co wcześniej na­zywałam ba­nałem. Właśnie o to chodzi, aby po­kony­wać słabości swo­je lęki i uwol­nić nieod­krytą siłę do zdo­bywa­nia nies­pełnionych marzeń...

carrie   
sty 07 2016 Te­go dnia było inaczej...
Komentarze (0)

Pus­tka i sa­mot­ność prze­nikała mnie bar­dziej niż kiedy­kol­wiek, mi­mo wszys­tko pot­ra­fiłam dać uśmiech in­nym. Ten pa­radoks uczuć był nie do opi­sania. Kiedy słyszę od ludzi, że jes­tem wyjątko­wa, zaw­sze uśmie­chnięta, pełna życia, wte­dy kro­pel­ki wspom­nień de­likat­nie spływają mi po twarzy. Chciałabym nap­ra­wić cały świat, dać wszys­tkim szczęście, nie poz­wo­lić na ból i sa­mot­ność, ale nie pot­ra­fię. Bez­silność po­zor­nie kłóci się z ra­dością, jed­nak de­ter­mi­nac­ja po­maga połączyć te dwa uczu­cia. Może całego świata nie zmienię ale cho­ciaż od­ro­binę swo­jego i czy­jegoś świata mogę uczy­nić lep­szym.

carrie   
sty 07 2016 Choć jest tak a nie inaczej to ja wciąż...
Komentarze (0)

Czas nie zat­rzy­muję się ani na chwilę.. Życie pędzi.. Bar­dzo pros­to i wy­god­nie jest widzieć w kimś cały świat i nie mieć po pros­tu cza­su i ocho­ty na resztę spraw.. Te­raz muszę się wziąć w garść, nie zmar­no­wać ani jed­ne­go, ani dru­giego.
Sa­ma układam so­bie pla­ny, wy­bieram dro­gi, płacę za błędy i zbieram doświad­cze­nie. Nie wa­ham się już. Wiem co tak nap­rawdę jest ważne, co mniej.
Ludzie po ja­kimś cza­sie po­kazują swo­je praw­dzi­we twarze. Zos­tają nieliczni, na których można liczyć w każdej chwi­li.

carrie   
sty 07 2016 Niedopałek marzeń...
Komentarze (0)

W życiu podobno liczą się tylko marzenia. Bez nich jesteśmy niczym więcej niż pyłem na wietrze. Kiedyś bardzo lubiłam marzyć. Łatwo przychodziła mi wiara w to, czego pragnęłam. Dalej lubię marzyć. I chyba wciąż łatwo mi zaufać, że się spełni. Bo to moje głupie serce…ono zawsze wie­rzy we wszystko…Tylko teraz wiem, że są marzenia jak zapach mgły o poranku. Po pewnym czasie zabiera je podmuch wiatru. Moje życie wiecznie rozmija się z marzeniami. Jak tylko zacznę o czymś marzyć i zacznie się to spełniać - to nieuchronnie doznaję rozczarowania. Nie wiem, może Wy znacie to uczucie, kiedy spełnia się tak do końca Wasze największe marzenie? Bo ja nie… Snucie marzeń nie jest przestępstwem, ale może gdzieś popełniam błąd?..Moje marzenia miały się spełniać. Miałam tańczyć nad prze­paścią, dosięgać nieba i gwiazd, nie bać się uno­sić po­nad wszystko. Zapomniałam tylko o jednym. Zapomniałam tylko o tym, że moje marzenia i moja rzeczywistość są jak linie równoległe – nigdy się nie spotkają.

carrie   
sty 07 2016 Rozmyślania...
Komentarze (0)

Ra­tunek nad­szedł ze stro­ny, gdzie nie było żywe­go ducha.
Położyłam na le­wej dłoni dwa wspom­nienia. Od ser­ca żyłami popłynęło w nie życie, tęskno­ta, łzy i szczęście.
Ciepło krwi za­rumieniło czy­jeś po­liczki wstydem.
Za­ciśnięta pięść nie zmieści wiele powietrza.Jest ta­ka przes­trzeń, gdzie nie ma po­wiet­rza, gdzie się nie oddycha.
Jest ta­ka przes­trzeń, do której nie wchodzisz bez zaproszenia.
Jest ta­kie miej­sce, gdzie nie ma już miejsca...

carrie   
sty 07 2016 Melancholia...
Komentarze (0)

Pop­sułam się, stra­ciłam za­pał, ener­gię ... Każde­go dni zas­ta­nawiam kim się stałam i gdzie ten ktoś zmie­rza... Piep­rzo­na me­lan­cho­lia, brak uśmie­chu... Kto mi go zab­rał? Pew­nie ja sa­ma. Tyl­ko ja pot­ra­fię ok­raść  siebie samą, a po­tem zas­ta­nawiać się nad tym co się stało. Wie­cznie mi źle i nie wy­god­nie na tym świecie. Naj­trud­niej­sze jest to, że mo­ja plas­tyczna gęba już ni­kogo nie oszu­ka... Pop­sułam się...

carrie   
sty 07 2016 Okno życia...
Komentarze (0)

Nikt nie pod­rzu­cił mnie z kar­teczką:" To dziec­ko pochodzi z nieba, zbyt naiw­ne by ut­rzy­mać się na chmur­ce, zaopiekuj­cie się nim, aby zmężniało i miało siłę by wrócić do miej­sca skąd przyszło". Nie mam pew­ności gdzie byłam wcześniej, wma­wiają mnie his­to­rie wys­sa­ne z mle­kiem mat­ki, wyczy­tane w gwiaz­dach. Ma­nipu­lac­ja is­tnieje od zaw­sze i ja jes­tem jej częścią, zam­knięta na poj­mo­wanie te­go cze­go umysł nie jest w sta­nie pojąć. Więzy, które krępują, myśli jak elip­sa szu­kające końca nie na miej­scu i swe­go miej­sca na końcu. Nie zmienię świata tyl­ko zmieniając miej­sce, chy­ba że zerwę się do lo­tu z in­ny­mi mo­tyla­mi...

carrie   
sty 07 2016 Lęk...
Komentarze (0)

Żyjesz koło ko­goś bar­dzo długo i nie masz pojęcia, że ta oso­ba ma w swoim wnętrzu pier­wias­tek, który jest kom­pa­tybil­ny z częścią Ciebie. Pew­ne­go dnia oka­zuje się, że do ogląda­nia rzeczy­wis­tości, a przy­naj­mniej jej części, zakłada ta­kie sa­me oku­lary co Ty. Pro­wadzisz z nią mi­liony fi­lozo­ficznych rozmów, czu­jesz jej wewnętrzny ból is­tnienia. Z każdą roz­mową widzisz w niej co­raz bar­dziej od­bi­cie swoich prze­myśleń. Roz­wodzi­cie się nad bra­kiem spra­wied­li­wości, pięknem świata i dzieł rąk ludzkich. Próbu­jecie zna­leźć re­ceptę na szczęście, ścieżkę, którą można by podążać. Aż pew­ne­go dnia ta wspa­niała oso­ba o wrażli­wości, której prze­ciętny człowiek nig­dy na­wet nie będzie wsta­nie musnąć, nig­dy nie będzie wsta­nie doświad­czyć, a na­wet zro­zumieć. Ta wspa­niała oso­ba, która na­wet nie jest Twoim przy­jacielem, zos­ta­je wrzu­cona na tak ciemną ścieżkę, że nie widzi jas­ności, a Ty stoisz osłupiały i kom­plet­nie nie masz pojęcia gdzie iść. Bo prze­cież iść za nią nie możesz, a krocze­nie obok da­je ty­le co na­kar­mienie głod­ne­go pla­katem z trus­kawka­mi. I uderza Cię to, że to mogłeś być Ty, nap­rawdę Ty. Choć za chwilę o tym za­pom­nisz i po pros­tu pójdziesz da­lej, w tym mo­men­cie wiesz, że to wszys­tko dzieje się nap­rawdę, że jut­ro Ty możesz dos­tać ki­log­ra­my nie do udźwig­nięcia ob­ciążające Twój włas­ny, pry­wat­ny krzyż. Cóż po­zos­ta­je...nadzieja i mod­litwa! I nau­cze­nie się wreszcie krocze­nia słoneczną stroną życia.

carrie