Najnowsze wpisy, strona 5


sty 07 2016 Czy wiesz że...
Komentarze (0)

.....el­fy są brzyd­kie i wyk­radły przed święta­mi Ru­dol­fa, sprze­dały go na al­legro uwzględniając świąteczny ra­bat?? Zające były zat­rudnione na etat u Mi­kołaja,bo nie ufa już el­fom!Nie uwie­rzysz, ale zające są tak rze­tel­ne, że dziadek mróz zat­rudnił je i będą pro­wadziły Syl­wes­tra z Je­dynką!

carrie   
sty 07 2016 Nieoszlifowane diamenty
Komentarze (0)

Znów deszcz... Chciałabym być taką wodą, która zmy­wa resztki par­szy­wego dnia, ale ten płyn życia ma dwa ob­licza, z pew­nością wo­lałabym jed­nak nie stać się ty­mi krop­la­mi, które moczą mo­je włosy, gdy nie mam się gdzie uk­ryć. To tak sa­mo jak być człowiekiem. Wszys­cy ma­my w so­bie pa­kiet cech, jed­ne są le­piej roz­wi­nięte od in­nych, dla­tego łat­wiej nam je prze­jawiać. Ale to od nas sa­mych za­leży, którym z nich poz­wo­limy się ujaw­nić. Czy będzie to pa­nowa­nie nad sobą, cier­pli­wość, życzli­wość, łagod­ność, a może gniew, zaz­drość lub za­wiść? Możemy nad sobą pra­cować, nie jest to żadną ta­jem­nicą. Nies­te­ty niewielu zdo­bywa się na ten wy­siłek. Pra­ca nad oso­bowością przy­pomi­na szli­fowa­nie diamen­tu. Za­biera wiele cza­su i pra­cy, ale nikt nie zap­rzeczy, że końco­wy efekt jest te­go wart. Naj­smut­niej­sze jest mi­mo wszys­tko wte­dy, gdy ludzie nie czują pot­rze­by zmiany. Biorą to co już mają i usiłują wy­korzys­tać wrodzo­ne bo­nusy jak tyl­ko się da, ewen­tual­ne trud­ności związa­ne z prze­jawianiem gor­szych cech tłumaczą so­bie, mówiąc: „Ta­ki już się urodziłem”, „Prze­cież nie mogę zmienić te­go ja­ka jes­tem”. Smut­ne to złe słowo. Przygnębiające jest to, że nig­dy nie do­wiedzą się jak in­ny­mi oso­bami mog­li­by się stać. Chodzą codzien­nie obok nas, wys­tar­czy na jedną krótką chwilę pod­nieść wzrok znad swo­jego włas­ne­go zam­knięte­go świata małych kłopo­cików, a można ich dos­trzec – nieo­szli­fowa­ne diamen­ty.

carrie   
sty 07 2016 Piękno nocy...
Komentarze (0)

Na krańcach horyzontu gdzie niebo przytula ziemię, słońce droczy się z nocą cudownych barw spojrzeniem. Maluje zachód łuną fioletów i purpury, obdarowuje złotem człapiące sennie chmury. Czasem zginie wśród lasów, wzgórzami przymruży oczy, ogrzeje chłodne fale nim w morską głębię wskoczy. Czeka w zaułkach ulic. A gdy zabłysną latarnie, znika, zanim na miasto, zasłona nocy spadnie. Zasnęło – a ja tęsknię i w sercu jakoś smutno. Poczekam na wschód słońca z nadzieją na lepsze jutro.

carrie