Komentarze (0)
Chcę żyć tak, abym po latach spoglądając w lustro, z czystym sumieniem wiedząc, że nikomu nie zrobiłam krzywdy, mogła powiedzieć: "Przynajmniej się nie nudziłam, przynajmniej próbowałam..."
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 |
02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 |
09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |
16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
Chcę żyć tak, abym po latach spoglądając w lustro, z czystym sumieniem wiedząc, że nikomu nie zrobiłam krzywdy, mogła powiedzieć: "Przynajmniej się nie nudziłam, przynajmniej próbowałam..."
Dla jednych to promień słońca w pochmurny dzień, dla innych to błękitne niebo rankiem, dla jeszcze innych to cieple lato po mroźnej zimie.. A dla mnie? Dla mnie szczęście to Ty.. Twój uśmiech, Twoja obecność, świadomości ze zawsze będziesz.. Dla mnie nic nie znaczą promienie słońca, błękitne niebo, cieple lato gdy nie ma Ciebie. Bądź zawsze. Bądź moim szczęściem..
Poranne słońce świeciło prosto na grządkę żonkili , patrząc na nie, miało się wrażenie, że kwiaty płoną. Przesunęło się powoli po bluszczu, niebieskim powojniku i barwinku. Zatrzymało się dłużej na winorośli, której drobne pączki otwarły się, ukazując malutkie, bardzo piękne, delikatne i blade listeczki. Na gałązce pojawił się naprzód jeden idealnie uformowany, po nim kolejne dwa, a potem nastąpił nagły wzrost. Całość utuliła miękka zielona mgiełka, wśród której wystrzeliły kiście maleńkich kwiatów o delikatnym zapachu. Promienie zajaśniały, na białej puszystej kulce rosnącej w żółtej plątaninie mleczy, którymi zielona trawa usiana niczym niebo gwiazdami na dziecięcym rysunku. Wiatr dmuchnąwszy posłał w dal chmurkę puchowych parasoli. Pofrunęły one w stronę niewielkiej srebrzącej się rzeki, nad którą rosnące drzewa w blasku słońca miały liście lśniące jak monety. Wysoko w górze, skowronek wyśpiewywał radosny hymn wiosenny. Podziwiając piękno tego poranka , powoli oczyszczała swój umysł z przykrych wspomnień.
Mieć świadomość, że po latach, kiedy... Przeminie uroda, zmaleje pociąg fizyczny, poznamy partnera na wylot; nadal będzie się dla kogoś najważniejszym. I seks nie stanie się tylko małżeńskim obowiązkiem, a miłość przyzwyczajeniem, czy też zwykłą chęcią stałości. Mieć świadomość, że jesienią życia nadal ma się kogoś, na kim można polegać. Kogo wciąż będzie interesowało, co myślisz, czujesz... Wszakże w związku nie można ograniczyć świata do tu i teraz. Bo jest też jutro, które również powinno nosić Twoje imię.
Tam się spotkali i tam nalezało się rozstać. Choć z granicy nie zostało juz prawie nic, była cienka niczym pajecza sieć i jak pajęcza sieć okazała się mocna. Prawie niewidzialna, zatrzymywała jednak skuteczniej niz najgrubszy mur. Wiele razy niczym nielegalni emigranci przekraczali ją oszukując jej gęsto tkane nici, wiedzieli co jest po drugiej stronie. Pokusa była ogromna, jednak nikt nie mogł tam zostać na zawsze. Po żadnej stronie granicy nie było miejsca dla nich obojga. Fikcyjna granica, fikcyjna połowa drogi. Fatamorgana. Zaczarowany ląd pojawiajacy się tam gdzie się spotykali, tam gdzie emocje i pożądanie tworzyły magiczną atmosferę wolności. Zaczarowana łąka, zagubiona pośród lasów, oblana słońcem. Fantazja wiedziała juz , że Marzenie nigdy się nie spełni. A jednak oddała sie Marzeniu bez chwili zastanowienia, wchłoneli się nawzajem, przenikneli i wrócili. W Marzeniu znów pozostała odrobina Fantazji a Fantazja znów miała w sobie odrobinę Marzenia. Odeszli do swoich światów...
Nie wiem, gdzie leży granica między nadzieją a naiwnością więc skąd mam wiedzieć na czyim terenie snują się moje marzenia?
może błądzą po ścieżce naiwności a może po drodze nadziei zmierzają ku spełnieniu?
a może taka granica nie istnieje?
może naiwność to mój wymysł i muszę mieć nadzieje?
może trzeba głeboko wierzyć aby się sprawdziło?
może wiara czyni cuda?
może..
O wschodach słońca, jego sile, pięknie i jasności oraz zachodach, o nocy, księżycu sprzymierzeńcu słabości.
Słabości jasnego postrzegania świata, wychodzą na świat myśli i namiętności, które za dnia ukrywane w ciałach... W ciemności łatwiej ukryć pożądanie i walkę.Jasność ta pokazuje życie, samo jego powstanie, narodziny, moc.
Jednak opowieść życia kończy się smutnym zakończeniem, opowiadającym o śmierci, o zachodzie słońca. Jednak śmierć jest również cześcią tej opowieści, za którą jest jednak dalszy ciąg.Dalszy ciąg, którego nie znamy.
To wielka tajemnica, tajemnica może nicości, może życia po życiu, tajemnica odrodzenia.Jak możemy poznać inaczej życie jak nie przez sztukę, film... opowiadanie.
Coś co nam pokazuje jak w lustrze, odbiciu... czym owo życie jest.
To uświadomi wszystkim, że zwykły poranek, wschód i potem zachód słońca jest elementem kolejnej opowieści, o kolejnym dniu samego życia. Opowieścią, która sama się pisze, nad którą nie ma kontroli ani władców. A ludzie odgrywają postacie i role.
Ostatnio czytałam w jakiejś książce, że człowiek zmienia się co siedem lat. Patrząc na swoje życie to ta teoria się zgadza. Nawet dobrze. Tylko szkoda, że ta zmiana nie jest zawsze na lepszą, tylko czasem też na gorszą..Gdy miałam siedem lat zaczęłam powoli rozumieć świat. Że dzieci nie wyłażą stadem z kapusty, że nie można pić zimnego mleka, bo gardziołko będzie bolało.Gdy sięgam czasów dzieciństwa to łezka w oku się kręci. Ach, te czasy, kiedy niczego nie mogłam dosięgnąć i na chama stawałam na palcach, wchodziłam na krzesła. I ten mój słodki, bulwersujący ton – każdy się wtedy uśmiechał. Działałam pocieszająco. To miłe było, nawet trochę.. Albo chodzenie w maminych szpilkach i sukniach – to było coś! Albo szminki, malowidła. Kochałam się tym wszystkim brudzić. Zwłaszcza gdy był kuzyn obok – wtedy on miał najpiękniejszy makijaż w mieście! Kocham wspominać tamte czasy, po prostu kocham.W wieku czternastu lat coś we mnie pękło, zaczęłam patrzeć na świat inaczej, zupełnie inaczej. Wszystko brałam na poważnie, każdy swój wybór analizowałam bardzo dokładnie. Oczywiście również żartowałam, ale starałam się patrzeć na świat jak dorosły, a nie jak pięcioletnie dziecko, które wzrokiem połyka wszystkie ciasta w cukierni. Ale nie byłam dorosłą do końca. Byłam „mini dorosłą” – miałam marzenia. I do dziś je mam.W wieku dojrzewania już nie interesowały mnie zabawy w berka, chowanego. Malowanie kuzyna, przebieranki. Wszystko to traciło w moich oczach sens. Za wszelką cenę próbowałam się stać dorosłą, teraz żałuję, bo mi już tak zostało. I się już nie odmieni.Dziś tak siedząc i zastanawiając się nad tym swoim życiem doszłam do wniosku, że ta zmiana była nawet dobra. Tylko żałuję trochę tej mojej dorosłości, którą co prawda wszyscy cenią, ale moi rówieśnicy nie rozumieją. No ale nic nie poradzę. Cieszę się bynajmniej, że potrafię patrzeć na świat z różnej perspektywy.
Noc nadal taka długa i zimna, a dnia ciągle za mało. A jednak coś się zmienia… Słońce jakoś jaśniej świeci i energii coraz więcej do wczesnego wstawania. Śnieg jakby nieco poszarzał i choć przebiśniegów jeszcze nie widać, to czasem pod konarem drzewa coś zaskrobie, czasem pod płotem sąsiadów coś zapiszczy, czasem niedźwiedź w swej kryjówce przez sen zamruczy i przewróci się na drugi bok.Przyroda nadal śpi, a jednak gdzieniegdzie zauważyć można minimalne poruszenie w jej królestwie.
Młodzi Bogowie wychodzą z ciemnego i wilgotnego podziemia. Nieco leniwie, powoli, oślepiani promieniami nadal jeszcze słabego słońca. Wychodzą jako młodzieńcy, gotowi na podjęcie nowych wyzwań. Szczęśliwi wolnością, uśmiechnięci cudem istnienia, nieskrępowani obowiązkami ludzi dorosłych. Idą w świat, każde w swoją stronę, by cieszyć się tym, co może im on ofiarować.
Powoli budzimy się do nowego życia.
Bywają takie dni, że chciałabym objąć cały świat i zakochać się w nim bez pamięci.
Więc otwieram swoje ramiona i kocham tak mocno aż wydaje się to być niepojęte.
Kocham kobiety, kocham mężczyzn, kocham psy, kocham, ryby, ptaki, robaki. Kocham paprotkę co zapuszcza dom w szerokiej doniczce.
Jednego dnia jesteś łzą, spływającą po policzku ukochanej osoby- niesiesz smutek...
Na drugi dzień w postaci płatka śniegu spadasz na języki radosnych ludzi- niesiesz szczęście...
Kolejny dzień obsypujesz swoją wilgocią; spadasz na skronie zakochanych, oblewając ich potokiem emocji- przynosisz miłość...
Jesteś zwykłą, małą kroplą, lecz pomyśl jak wiele znaczysz...
Niby potoki łez zamarzniętych, po niebie lila jasno-bladem,
Na srebrnych żaglach rozwiniętych, maleńkie chmurki płyną stadem.
Lodowym blaskiem gwiazd promienie skrzą się nad pola śnieżno-białe
I rozlewają w krąg milczenie melancholijne, oniemiałe.
I jakiś pokój dziwnie błogi ogarnął śnieżne mgły srebrzyste;
Na senne chaty, pola, drogi milczenie padło uroczyste.
I zamilkł wiatr, ucichły szumy korony topól szkieletowej;
Marzenia pełne i zadumy w błękity patrzą nieme sowy.
I tylko z dala niespokojne słychać huczenie, śmig wiatraka;
I duch ze sobą toczy wojnę i w nim, śród ciszy, wrzawa taka.
Ludzie często oceniają drugiego człowieka zbyt pochopnie, nie starając się poznać tej osoby 'lepiej'.
Ale są też Ci, którzy widzą zalety i starają się uświadomić innym, że się mylą ku zdziwieniu swoich 'przyjaciół'.
Bo każdy ma coś pięknego w sobie.
I Ci, których nazwano złymi.
Bo oni, w przeciwieństwie do tych uważających się za lepszych, w wielu przypadkach chcą się zmieniać.
Śnieg. Łapię garściami płatki spadające z nieba. Chcę je trzymać już zawsze i na wieki… Chciałabym posiąść wiedzę o sile, którą niesie uśmiech.
Śnieg. Był rozkosznie zimny… Spokojnym rytmem spadał na nas. Kiedy okrywa okolicę zimnym, miękkim puchem, zdajemy sobie nagle sprawę jak wiele już przeszliśmy w życiu. Która to już zima? Pytamy się ciągle, wspominając każdą naszą Wigilię, Boże Narodzenie…
Płatki śniegu. Wyglądają tak pięknie kiedy spoglądam na nie w górę. Mam wtedy wrażenie, że stoję w centrum białego świata. Na pięknej lodowej pustyni bez żadnych oznak życia. Są w życiu takie chwile, które nigdy nie wychodzą tak dobrze jak o tej porze roku.
Obserwując płatki śniegu można pomyśleć także o kończącym bądź rozpoczynającym się roku, o przemijaniu naszego życia.
To jest piękne. Ta biel spływa na każdego z nas kojącą aurą. Może nas ponieść jeśli tylko zatrzymamy się na chwilę. Staniemy i spojrzymy na wszystko oczami dziecka, które są tak inne, tak niewinne jak ten biały śnieg. Ma się wtedy ochotę zanurzyć w tej głębi, rozłożyć ręce i zatańczyć z głową wyciągnięta ku niebu. Nie wstydźmy się tego. To znak, że żyjemy, czujemy i jesteśmy dobrzy. Ja sama mam zawsze ochotę zostać w tym stanie spokoju, na zawsze zachować wspomnienia, aby nigdy nie zbladły i nie stopniały. Dlatego zima jest dla mnie wspaniała. Ta wspólna gwiazdka, mimo iż członkowie rodziny którą kochamy umierają, wyjeżdżają, kłócą się. W tę porę roku mamy wreszcie możliwość żeby wszystko przemyśleć. Więc póki czas, zróbmy co w naszej mocy aby poukładać sobie życie na nowo. Bo zima nie trwa wiecznie….
W ciemności zobaczyłam zadbany nagrobek wykonany ze zwyczajnej marmurowej płyty, nad nią widniał niewielki krzyż, na pomniku nieśmiało majaczył płomień osamotnionego znicza, brak kwiatów czy jakichkolwiek ozdób, biła od niego niesamowita prostota, która przy przepychu tych wszystkich otaczających go grobów wręcz raziła mnie w oczy.Do pomnika zbliżyło się małżeństwo z dzieckiem i starsza kobieta .
Dziewczynka podeszła do grobu i położyła na nim niewielkiego papierowego tulipana. wróciła, uśmiechnęła się do mamy i powiedziała: ciocia Zosia uwielbiała orgiami..
Kobieta przytuliła dziewczynkę i złapała za ramię starszą panią...stali tak długo, milcząc.Odchodząc odwróciłam się: pomniki przyozdobione najrozmaitszymi wiązankami, zniczami, bukietami, stojące samotnie, nie mogły nawet konkurować z pięknem tego prostego grobu!
Bo przystrojony był on w ludzi, których przywiodła tu prawdziwa pamięć o bliskiej osobie..