Najnowsze wpisy


mar 15 2017 ................
Komentarze (0)

Są obiet­ni­ce święte i te dla święte­go spo­koju. Na te dru­gie kichaj z całego prze­ziębione­go ser­ca, bo to tak jak­by ktoś chciał Twoim zaufa­niem wys­markać so­bie nos.

carrie   
sie 24 2016 Przed złem, które w nas sie­dzi, nie da...
Komentarze (0)

Ono po pros­tu jest. To nas napędza.
Nie da się uciec. Trze­ba je zap­chać głębo­ko w so­bie. Wsadzić w tą całą ciem­ność, do której nie zagląda­my. Wsadzić tam głębo­ko i trzy­mać.
Nie wiem po co i cze­mu to służy. Ale im głębiej to zło upycham w so­bie, od­rucho­wo więcej dob­ra wyczu­wam na po­wie­rzchni. Im głębiej to zło we mnie sie­dzi, tym moc­niej pragnę czy­nić dob­ro dookoła. I nie wiem, czy to sek­ret, czy ta­jem­ni­ca, czy człowiek z cza­sem uczy się żyć z tym dualiz­mem, który w nim sie­dzi. Uczy się wy­korzys­ty­wać to wszys­tko i ste­rować złem, które ma pod skórą.

carrie   
sie 24 2016 Być szczęśliwym...
Komentarze (0)

Szczęście, jakże piękne to słowo. Któż z nas nie pragnąłby być szczęśliwym? Ciągle czegoś chcemy, oczekujemy, za czymś gonimy. I znów jesteśmy w tym samym miejscu. Pytamy, dokąd tak będzie? Kolejny ciuszek, mebel, samochód, są tylko chwilowym zadowoleniem, a my dalej czujemy niedosyt.
Ludzie opętani manią posiadania, nigdy nie będą szczęśliwi. Zawsze będzie ktoś lepszy, bogatszy, ładniejszy, szczęśliwszy. Stąd tyle w ludziach złości, zazdrości, rozgoryczenia. Mijają lata, jest dom, stanowisko, gruby portfel, a w sercu piekąca pustka. Ignorujemy to, co nosimy w sobie: stres, niepokój, napięcie, a one niszczą nas, nie pozwalając być szczęśliwymi. Pieniądz jest potrzebny i ułatwia życie, ale nigdy nie kupimy za niego szczęścia. Ilu to sławnych, bogatych ludzi czuje się nieszczęśliwymi, uprzedmiotowionymi, ogołoconymi z własnego ja.
Szczęście, to również wniknięcie w głąb siebie, odkrycie własnych pragnień, rozmowa z duszą, emocjami. To też zastanowienie się, dokąd idziemy i po co żyjemy? W milczeniu i głębokiej ciszy usłyszymy głos Boga, który może dać prawdziwe szczęście i uczynić życie bardziej sensowne i pożyteczne.

carrie   
lip 13 2016 Wyszeptane...
Komentarze (0)

Wszyscy ze wszystkimi: sosny szepczą z morzem,
świerszcze z galaktykami, klacze z wiatrem południowo-wschodnim,
morska bryza z tym, co w niej milknie, chmury — ze wszystkim co lata.
A człowiek, niebaczny, wciąż tylko mówi do samego siebie.
Co mówi złoto do kryształku jodu? Co chce ważka przekazać bykowi?
O czym liczby rozprawiają z niebem? O czym muzyka z nocą?
Wszyscy jesteśmy cząstkami jednej tajemnicy.
A człowiek, niebaczny, wciąż tylko mówi do samego siebie.

carrie   
lip 09 2016 Miłość to uczu­cie, które ma być mi­mo...
Komentarze (0)

 Miłość znaj­du­jemy w tych naj­mniej­szych rzeczach. W tym jak po­maga nakładać Ci kur­tkę i pop­ra­wia czapkę i sza­lik tak, żebyś nie marzła. Trzy­ma Cię za rękę i chodzi z Tobą na za­kupy po­mimo, że te­go nie lu­bi. Zaw­sze znaj­dzie dla Ciebie czas. Na­wet po 40 la­tach wasze­go małżeństwa to Ty będziesz dla niego tą naj­ważniej­szą i je­dyną. Miłość znaj­du­jemy w tych małych słówkach : "Dob­rze, że jes­teś, pot­rze­buję Ciebie, mar­twię się o Ciebie, uważaj na siebie, Tęsknię". Miłość to nieko­nie­cznie kwiat­ki i cze­kolad­ki. To nie "wiel­ka miłość" przez dwa miesiące, a po­tem tyl­ko przyz­wycza­jenie.

carrie   
maj 23 2016 By nie być nie­szczęśli­wym i unie­szczęśli­wiać...
Komentarze (1)

Myślę, że kiedy pos­ta­nawiamy za­kończyć coś w swoim życiu, nie po­win­niśmy z tym zwle­kać. Trze­ba to zro­bić te­raz i się nie od­wra­cać. Cza­sami to bo­li, kłuje gdzieś w bo­ku, w po­duszkę, w ser­ce, ale jeśli po­dej­miemy de­cyzję to nie możemy odkładać te­go na później.
Wiem, że to bo­li. De­cyz­je często bolą. Na­wet jeśli bez­pośred­nio nie do­tyczą nas-ra­nią in­nych,a ten ból jest do­piero moc­ny. Mu­simy wie­dzieć, że jeśli my nie będziemy szczęśli­wi nie da­my szczęścia dru­giej oso­bie dla­tego nasze szczęście po­win­no być na pier­wszym miej­scu. To nie znaczy, że liczę się tyl­ko ja, tyl­ko mo­je szczęście. Chodzi o to by być szczęśli­wym i da­wać szczęście.
Dla­tego cza­sami za­kończe­nia są pot­rzeb­ne.

carrie   
maj 23 2016 Chwile...
Komentarze (0)

Sen­ty­men­talne, zi­mowe wie­czo­ry.... Ta­kie, na które się cze­ka i ta­kie, których sta­ramy się uni­kać. Cza­sem naj­gor­szą rzeczą, jaką możemy zro­bić jest zat­rzy­manie się na mo­ment i wróce­nie, cho­ciażby myśla­mi, do te­go, za czym nap­rawdę tęskni­my... Może le­piej trochę rzadziej wy­ciągać pu­dełko ze zdjęciami. Wyszło słońce, czas żyć, aby w ko­lejną zimę znów usiąść z ka­kaem i poużalać się nad sobą trochę. Ta­ki to właśnie czas. Czas sen­ty­mentów i wspom­nień. Cza­sami nas męczy i nie da­je żyć; cza­sem wzrusza, a cza­sem po pros­tu bo­li. Każdy z nas przeżył ta­kie chwi­le, o których nig­dy nie za­pom­ni.
Nie wiem ile w tym rac­ji, praw­dy i sen­su, ale ktoś po­wie­dział kiedyś,że nie na­leży wra­cać do miej­sc, w których by­liśmy nap­rawdę szczęśli­wi...
Jes­tem pew­na, że każdy z nas ma w życiu taką osobę, której nie za­pom­ni. I nie ważne czy to był brat, chłopak, czy cho­mik.
Być może usiądziesz te­raz i będziesz próbo­wał/a przy­wołać pa­mięcią ważne dla Ciebie chwi­le. Nie przej­muj się, jeśli ob­ra­zy będą już trochę roz­ma­zane, głosy niewy­raźne, słowa niez­ro­zumiałe i mo­men­ty za­pamięta­ne niepew­nie. Może i za­pom­niałeś/aś, jak to wte­dy wyglądało. Ale nig­dy nie za­pom­nisz, jak się przy tej oso­bie czułeś/aś.

carrie   
maj 23 2016 Eee... no niech...
Komentarze (0)

Jes­tem co­raz bliżej zaszro­nionych okien, za­sypa­nego śniegiem podwórka, drzwi, które ra­dos­nym zgrzyt­nięciem klucza w zam­ku za­powiadają mo­je przy­bycie. Jes­tem bliżej kro­pelek wo­dy ob­my­wających mo­je ciało po długiej podróży, pa­ry wy­doby­waja­cej się z kub­ka obej­mo­wane­go dłońmi chłod­ny­mi na­wet la­tem, pom­ru­kiwa­nia ko­ta ocierające­go się o Two­je no­gi, gdy zer­kasz na mnie uk­radkiem. Znam to spoj­rze­nie. Nieśmiałe is­kier­ki próbujące uk­ryć się przed światem. Do­tykasz mnie ni­mi. Zry­wasz ze mnie wszys­tkie mas­ki, którym poz­wo­liłam za­domo­wić się na mo­jej twarzy. Uśmie­chasz się nieśmiało po czym zni­kasz bez słowa tak sa­mo jak się po­jawiłeś...
… Sadzam Cię za­tem na krześle stworzo­nym przez wyob­raźnię na od­ległość sto­lika od moich oczu. Zaw­sze lu­biłam zacho­wywać dys­tans, żeby móc odejść bez zbędnych tłumaczeń, gdy spot­ka­nie nie pójdzie po mo­jej myśli. A te­raz to Ty jes­teś myślą, pier­wszą i os­tatnią, chwilą za­waha­nia na początku i ra­dos­nym fig­lem przed umiejętnie zap­la­nowa­nym końcem. Ma­wiasz, że w życiu nie można ideal­nie zap­la­nować wszys­tkiego. Poz­wo­lisz jed­nak, że na chwilę wy­marzę z pa­mięci to zda­nie, dla włas­ne­go dob­ra. Wyk­reowałam w swo­jej wyob­raźni każdą se­kundę nasze­go spot­ka­nia. Krok za kro­kiem. Słowo za słowem. A Ty na przekór wszys­tkiemu de­likat­nie do­tykasz moich ust. Jed­nak miałeś rację, te­go nie zap­la­nowałam. Bańka myd­la­na pęka. A Ty stoisz o krok ode mnie ze spoj­rze­niem py­tającym o poz­wo­lenie na przek­rocze­nie gra­nicy, którą wyz­naczy­liśmy so­bie sa­mi...

carrie   
maj 23 2016 Była kiedyś zielo­na ko­per­ta. Nie...
Komentarze (0)

Była kiedyś zielona koperta, która nie umiała mówić, pot­ra­fiła słuchać, ner­wo­wa i burzli­wa, bo było w niej ty­le sa­mego siebie, że ciężarem oka­zywał się każdy dźwięk, a lękiem mil­cze­nie. Była kiedyś ko­per­ta, przy której przyśpie­szało tętno, bliższa niż niejed­na twarz, którą widzę każde­go dnia. Przy­nosiła w darze życie, które­go sma­kowała i myśli, których zaw­sze oka­zywało się zbyt wiele. Uk­ry­wała mądrość star­ca, który lękał się um­rzeć, sądząc, że nikt nie za­pali zniczy na je­go gro­bie.

Była kiedys zielona koperta, w której chłopiec zo­baczył zaszklo­ne oczy, skry­ty uśmiech, smu­tek i ciężar, który niosła dziew­czyn­ka w dziecięcym świecie marzeń i poświęce­nia. Pod­szedł do niej, zapłakał i pop­ro­sił, by zos­tała je­go przy­jaciółką, by nie od­chodziła... Chciał, by zos­tała na chwilę, na mo­ment, bo wie­dział, że ona pot­ra­fi czuć i nie ucieka od uczuć, ale wbiega pros­to pod nie. Płakał szcze­rością każdej łzy, ciesząc się, bo bar­dzo chciał poz­nać ko­goś ta­kiego, jak ona.

Była kiedyś zielona koperta, którą nie raz żeg­nałam z chus­teczką przy twarzy, us­ta drżały, ko­lana za­padły sie ku so­bie, nieco pochy­lałam głowę, mówiłam po­woli, niepew­nie, sta­ran­nie, tak, by po­między sta­ranie nie upadła choć jed­na krop­la łzy. To była ko­per­ta, w której ktoś nie chciał nieład­nie się zacho­wać, uważnie mnie słuchał, ki­wał głową, sub­telnie się uśmie­chał, cza­sem mrużył oczy, lek­ko zas­mu­cony... Pochy­lał się nad moimi słowa­mi spo­koj­ny, wy­ciszo­ny, za­duma­ny, za­pat­rzo­ny i os­trożny. Później pow­ra­cał myśla­mi do mnie i znów byłam ta­ka Krucha, słabiut­ka, tak niewin­nie sil­na, pełna de­ter­mi­nac­ji, niemal za­cięcia w sa­mej so­bie, w piąstkach cho­wałam egoizm, którym chro­niłam się przed wścib­ski­mi oczy­ma i tej jed­nej myśli, że muszę, że dla ko­goś, że za­wie­rzam samą siebie, od­trącam pra­wie to, kim chcę być, będąc dla in­nych.

Była kiedyś zielona koperta, w której byłam ćmą i mo­tylem. Wo­lałam czuć się zwyczaj­na i wys­tar­czało mi to, kim byłam. To dla in­nych chciałam wiele zro­bić, zmienić, by ich uszczęśli­wić. Ja nie mu­siałam się zmieniać, bo po co zmieniać ko­goś, ko­go się zna i jest nam z nim dob­rze? Tej ko­per­cie po­wie­rzyłam wspom­nienia, które nag­le zap­ragnęły zos­tać słowa­mi, choć od zaw­sze były ciszą, zam­kniętą w mil­cze­niu. Cza­sem szu­kały ucie­czki, bo ja uciekałam przed ni­mi...

Była kiedyś zielona koperta, która od­kry­wała po­wody, dla których lu­biła ze mną roz­ma­wiać, choć u ich pod­staw niewiele było z przy­jem­ności. Ko­per­ta nie wie­działa czym jest od­rzu­cenie, bo od zaw­sze na­leżała tyl­ko do siebie, nikt jej nie chciał. Lękała się jed­nak ut­ra­ty ak­ceptac­ji... W myślach py­tała czy is­tnieje skra­wek is­tnienia, w którym łzy są ciepłem ra­mion, a us­ta wy­mową strachu. Zak­li­nała cza­sem dnie, w których skrzydła aniołów biły po twarzy, a szep­ty na szyi oka­zywały się krzy­kiem, ucie­czką od mil­cze­nia, po­pada­niem w go­rycz i obłęd.

To po­moc­ne, że nig­dy nie poz­nałam zielo­nej ko­per­ty i że ona nie w pełni zaz­nała mnie. Cho­ciaż pa­mięta­my swo­je głosy, drżące dusze, skra­wek ra­dości na skro­ni, z którym miło byłoby się znów obudzić...

carrie   
maj 23 2016 Py­tasz mnie o naj­piękniej­szy mój...
Komentarze (0)

Było w praw­dzie w moim życiu wiele pięknych dni,…ale ten, naj­piękniej­szy to pier­wszy spa­cer z Tobą…Pa­miętasz tamtą łąkę pod la­sem? My, kwiaty, las…Ty­le traw prze­mie­rzy­liśmy ra­zem w akom­pa­niamen­cie skrzatów…Każde źdźbło tra­wy kłaniało się nam nis­ko a ru­mian­ki od­wza­jem­niały nasze uśmie­chy…A za­pachy pa­miętasz? Z każdej stro­ny wiatr niósł in­ny…za każdym ra­zem piękniej­szy aro­mat…to był właśnie mój naj­piękniej­szy dzień i naj­piękniej­szy pre­zent…Je­den, niewin­ny spa­cer a tak wiele zro­zumiałam…nau­czyłam się ty­le prawd…od­kryłam ty­le piękna…
Uwie­rzyłam, że szczęście to nie pieniądze, że piękno nie błyszczy złotem ani marką…Wszys­tko, co naj­ważniej­sze mieści się w pros­to­cie w małych, pięknych codzien­nych ges­tach,…które każdy ot­rzy­mał za dar­mo z chwilą urodze­nia…Minęło już wiele cza­su…Czas, który od­mienił całe mo­je życie…czas, w którym wszys­tkie po­ry ro­ku za­mieniłeś w kwitnącą łąkę…
Mi­mo, że cza­sem jest nam trud­no po­radzić z prob­le­mami, jes­teś obok...Trwasz na dob­re i na złe…i uśmie­chasz się jak ru­mianek pol­ny…i wschodzi słońce…

carrie   
maj 23 2016 Gwiezdny odlot
Komentarze (0)

Lam­py zgasły, zos­tały tyl­ko gwiaz­dy na niebie. Noc­ne roz­mo­wy ja­ko coś niesa­mowi­tego, noc­ne py­tania to już początek od­po­wie­dzi- za­pisa­nych w Niebie.
Na or­bi­cie marzeń nie ma ni­kogo, w to­warzys­twie myśli prze­nosi­my się w in­ny wy­miar, nig­dy nie byłam tak blis­ko gwiazd. Też to czu­jesz? To chy­ba jed­no z uniesień. Idziemy drogą mleczną, ra­zem, a nasze małe pal­ce sty­kają się de­likat­nie, dając poczu­cie bez­pie­czeństwa i nadzieję. Niewin­ny do­tyk wzbudza w nas więcej niż na­miętne no­ce.
Za­sypiamy z uśmie­chem na twarzy, lecąc w stronę światła ciem­nej no­cy.Z Ziemi próbu­jemy uchwy­cić gwiazd, z Ziemi sięga­my marzeń i ra­ju. To właśnie z Ziemi wi­dać niebo.To włas­nie na Ziemi uczy­my się kochać.

carrie   
maj 23 2016 Jest radość...jest bliskość...
Komentarze (0)

Udało mi się spoj­rze­niem ciepłym od­cza­rować mgłę w przej­rzys­tość atomów po­wiet­rza. Że widząc moją uczciwą dziś pos­tać, chmu­ry, z ociąga­niem bo z ociąga­niem, ale roz­pie­rzchły się w końcu w ciepłe pla­my na błęki­cie. Od­dały lu­diom, na­leżne nam słońce, z je­go jas­nością, która bu­duje w nas szcze­rość, chęć , siłę i spon­ta­niczność w dob­ra geście, a po­tem w sys­te­matycznej codzien­ności. Te­raz jeszcze pod­grze­wam at­mosferę, długi­mi i na­miętny­mi po­całun­ka­mi z fi­liżanką ka­wy. Niepew­ne siebie słońce doj­rzy mnie i zro­zumie, że go pożąda­my, jak się prag­nie szcze­rego przy­jaciela, jak się wie­rzy w anioła stróża, no i zos­ta­nie z na­mi kil­ka dni, strojąc Śląsk w jas­ność, ciepło, a nas wy­posażając w moc swo­jej ożyw­czej ener­gii. Dziw­ne, ale tu przyszła mi na myśl, a na­wet za­pachniała ożyw­czość żywi­cy sos­ny, której la­sy sta­nowią pożąda­ne zdro­je w różnych schorze­niach, a na pew­no są bal­sa­mem dla duszy spo­niewiera­nej życiem. Żywi­ca sos­ny od­po­wied­nio wkom­po­nowa­na i skom­po­nowa­na tworzy też proch strzel­niczy. Dziw­ne te myśli, do cze­go zmie­rzają, więc powrócę do kom­po­nowa­nia nas z zórz słonecznych, w taką mie­szankę, która wys­trze­li nas ku nam ludziom kulą be­zin­te­resow­ności, w dob­rym czy­nie, in­spi­racją przez słowo, przez uśmiech posłany bez­sze­les­tnie jed­nak, a w nim myśl, która nie jątrzy ran, a je goi i stwarza zdro­ju kli­mat. W nim zaś ra­ny już się nie rodzą, bo nikt nie ma narzędzi i nie chce i nie zna . W dłoniach ma tyl­ko pyłki kwiatów, machać umie tyl­ko jak mo­tyl, by unieść i by na­cie­szyć lot­nością. Jeszcze ty­mi dłońmi głaszcze kwiaty, błogosławi im, kiedy pod­le­wa je na­wozem ,ser­cem, wodą i szep­tem. Po­tem pow­ra­ca do człowieka, które­go zna tyl­ko z dob­re­go i sam jest je­mu tyl­ko dob­rem i przy­tula go.

carrie   
maj 23 2016 Mój jesienny poranek...
Komentarze (0)

Złota cisza otulająca mnie miękko swoim brzmieniem.
Pora, gdy świat budzi się do życia, senne ptaki rozpoczynają swoje podniebne trele.
Czas, gdy kubek kawy jest tym, co cieszy bardziej niż kilka złotych monet.
Chwila wyłącznie dla samej siebie...
Dziś zamiast kawy herbata z cytryną.
Siedzę przed monitorem, zamknięta w swoim świecie marzeń,
szczęścia i fantazji, do których nie ma wstępu nikt oprócz Ciebie.
Chciałabym tak bardzo podzielić z Tobą herbatę, podzielić z Tobą szczęście.
Tę czystą radość, która rozsadza mi pierś, mieni się srebrzyście w moich oczach,
rozbrzmiewa w cichym śmiechu.

carrie   
maj 23 2016 Minęło już trzydzieści lat...
Komentarze (0)

 W ob­liczu Bo­ga oraz wszys­tkich obec­nych przyrzekłam mu miłość i od­da­nie w cho­robie oraz zdro­wiu i nig­dy jeszcze nic nie spra­wiło mi ta­kiej sa­tys­fak­cji.
Był to, pa­miętam, naj­piękniej­szy mo­ment w moim życiu.

Minęło już trzydzieści lat i wciąż pa­miętam dokład­nie tam­ten dzień. Jes­tem być może star­sza i mądrzej­sza, przeżyłam być może od tam­tej po­ry szmat in­ne­go życia, wiem jed­nak, że kiedy na­dej­dzie w końcu mój czas, wspom­nienie te­go dnia będzie os­tatnim ob­ra­zem, ja­ki po­jawi się pod moimi po­wieka­mi. Wciąż go kocham, widzi­cie, i nig­dy nie zdjęłam z pal­ca obrączki. Przez wszys­tkie te la­ta nig­dy nie miałam ocho­ty te­go zro­bić.
Od­dycham głębo­ko, na­bierając w płuca świeżego,porannego po­wiet­rza. Cho­ciaż zmienił się świat, zmieniłam się ja, po­wiet­rze jest wciąż ta­kie sa­mo. To po­wiet­rze mo­jego dzieciństwa, po­wiet­rze moich siedem­nastych urodzin i gdy wy­puszczam je w końcu z płuc, mam zno­wu czterdzieści siedem lat. Ale to nieważne. Uśmie­cham się lek­ko, pod­nosząc wzrok ku niebu, świadoma jeszcze jed­nej rzeczy, której wam nie wy­jawiłam: swoją drogą, wierzę te­raz, iż cu­da się zdarzają.

carrie   
maj 23 2016 To już lato.
Komentarze (0)

.. Bo z czym in­nym ko­jarzy nam się la­to jeśli nie z wi­dokiem chylące­go się ku upad­ko­wi słońca ma­jaczące­go na ho­ryzon­cie kreślo­nym przez jeszcze błękit­ne niebo i złocis­ty łan zboża? Oraz z tym za­pachem, który po­zos­ta­je i to­warzyszy nam na­dal tuż przed snem? Bo z czym in­nym ko­jarzą się wa­kac­je, jak nie z tym, że można podzi­wiać ten wi­dok codzien­nie, nie spiesząc się, nie mar­twiąc o lep­sze jut­ro? Słońce również się nie spie­szy. Zwle­ka jak najdłużej, aby pożeg­nać dzień. La­tem noc jest krótsza, gdyż cała przy­roda rwie się do życia i nie po­siada aż ty­le sil­nej wo­li, aby cze­kać dłużej na chwilę, gdy na­dej­dzie brzask.

carrie